— Co tam takiego?... zapytał olbrzym.
— A toż ten człowiek nie umarł!... szepnął Dagobert. Poczułem, że mu serce bije...
— O! do dyabła!... odrzekł olbrzym, drapiąc się po głowie. O! to szkaradnie! szkaradnie!... powtarzał.
Na twarzy odbił mu się wyraz niezadowolenia, ale wkrótce się rozpogodził.
Znalazł na złe sposób krótki a nieomylny.
— Nie umarł?... zapytał z gestem złowrogim. No to za chwilę nie będzie można tego powiedzieć...
I wyciągnął z za pasa nóż krótki a szeroki, doskonale wyostrzony, wzniósł go w górę i szykował się uderzyć Renégo w serce.
Ale Dagobert pochwycił go za rękę i zatrzymał właśnie w chwili, gdy ostrze było już tuż nad piersiami markiza.
Bouton d’Or spojrzał na karła okiem rozwścieczonego buldoga, któremu kość odbierają.
— Dla czegóż mi nie pozwolisz ich poprawić?... zamruczał przez zęby.
— Dla czego chcesz zabijać tego szlachcica?... odrzekł karzeł na to.
— Bo jak powróci do życia, upomni się o swoje złoto, a ja wcale tego nie pragnę.
Dagobert wzruszył ramionami.
— Ten szlachcic, odpowiedział żywo, będzie dla nas kurą znoszącą złote jaja, jeżeli mamy szczęście, to jest, jeżeli zadane mu rany nie są śmiertelne...
Dzika twarz Bouton d’Or rozjaśniła się nagle.
Strona:Dom tajemniczy from Dziennik dla Wszystkich i Anonsowy Y1891 No89 p3 col2.jpg
Ta strona została skorygowana.