Strona:Dom tajemniczy from Dziennik dla Wszystkich i Anonsowy Y1891 No91 p1 col2.jpg

Ta strona została skorygowana.

próżno czas tracimy, a właśnie zabierają się do wywalenia drzwi...
Śpieszmy się...
— Gdzie idziemy?...
— Do katakumb.
Dwaj bandyci, nie zabrawszy ze sobą latarki, pogrążeni byli w najzupełniejszych ciemnościach, ale, że zakręty podziemi znane im były doskonale, że ciągle w nich przebywając, przyzwyczaili się jak koty widzieć w nocy, jeżeli nie tak dobrze jak w dzień, to przynajmniej o tyle, żeby omijać przeszkody, poszli więc prosto do sztachet żelaznych oddzielających katakumby.
Bonton-d’Or położył pana de Rieux na ziemi, a sam usiadł obok niego ponury i niepocieszony, po stracie karabinu i rogu myśliwskiego.
Dagobert oparł się o sztachety i czekał.
Z tego miejsca, gdyby było widno w podziemiach, mógłby doskonale rozróżnić drzwi żelazne, prowadzące do ich dawnej kryjówki.
Po upływie pewnego czasu, który wydał mu się długim niezmiernie, drzwi te otworzyły się gwałtownie.
Jasne światło wydobyło się na zewnątrz i trzy postacie zarysowały się wyraźnie.
Dagobert zszedł z kilku schodów, jakie prowadziły z katakumb do podziemi, i powiedziawszy do Bouton-d’Ora, ażeby czekał na niego, zniknął.
Po dziesięciu minutach powrócił.
— Wiesz... wykrzyknął, kto jest ten człowiek, co nas tak prześladuje?...
— Zkądżebym wiedział?...