Strona:Dom tajemniczy from Dziennik dla Wszystkich i Anonsowy Y1891 No93 p3 col1.jpg

Ta strona została skorygowana.

— O dwieście luidorów, jeżeli łaska...
— Zgoda... rzecz zatem ułożona w zupełności.
Nazajutrz pan de la Berandière odjechał do Lyonu.
Upłynęło od tego czasu sześć miesięcy. Prawnik, jak się zdawało, zapomniał zupełnie o zakładzie. Naraz pewnego poranku zaczął się uskarżać na dreszcze i silny ból głowy, położył się do łóżka i kazał posłać po doktorów, którzy zadecydowali, że choroba jest bardzo poważną... Gorączka rozwijała się tak szybko, że na trzeci dzień uznano stan pacyenta za smiertelny... Ta pseudo choroba była podstępem tylko do wygrania zakładu. Pan de Berandière, skoro tylko noc nadeszła, kazał zamknąć drzwi, nie przyjmować nikogo i nie uprzedziwszy nawet służącego swojego, wyszedł przebrany z domu, wziął konie pocztowe pod zmyślonem nazwiskiem i popędził do stolicy, wtenczas kiedy wszyscy myśleli, że dogorywa w łóżka.
Przyjechał bez przeszkody do wielkiego miasta około szóstej rano, po forsownej przez cały dzień i całą noc podróży. Wziął pokoik w podrzędnym hotelu na przedmieściu Świętego Antoniego, a że był bardzo zmęczony, spać się zaraz położył.
Gdy się obudził około jedenastej, znalazł na stole przy łóżku kopertę zapieczętowaną, na której wypisane było jego nazwisko i wszystkie tytuły...
Złamał pieczątkę i przeczytał ani mniej ani więcej, jeno zaproszenie na dziś na obiad do naczelnika policyi.
— No, powiedział sobie, kosztować mnie będzie wprawdzie ta zabawka dwieście luidorów, ale