być może... notaryusz może podejrzywać, czyśmy nie skradli tego kawałka papieru, albo czy nie sfałszowaliśmy podpisu pańskiego... Niech mnie dyabli porwą, czybym wiedział, co mu odpowiedzieć w takim razie, chociażbyśmy bowiem opowiedzieli całą prawdę, nie uwierzyłby ani w jedno nasze słowo, i zamiast nam wypłacić pieniądze, kazałby przytrzymać nas... to jasne i pewne... Jakże więc zrobić?...
— Nie wiem... odrzekł René, szukajcie sami sposobu.
Dagobert pochwycił Bouton-d’Ora za pasek skórzanego ubrania, pociągnął go w kąt izby i długo się z nim naradzał po cichu.
Powrócił następnie do pana de Rieux i powiedział:
— Panie markizie, daj nam pan słowo honoru, że nam przyniesiesz o umówionej godzinie te dwadzieścia tysięcy liwrów w miejsce, w które wskażemy... przysięgnij nam, że nie powiesz nikomu w świecie ani słowa o stosunkach, jakie miałeś z nami, a pozwolimy ci oddalić się, jak tylko będziesz miał dosyć na to siły.
— Daję wam słowo, jakiego żądacie... odrzekł René, daję je wam i jako katolik, i jako szlachcic.
— Zgoda!... poprzestajemy na tem przyrzeczeniu szlachetnego pana, który nam biedakom zawdzięcza życie...
— Wasze zaufanie zostanie wynagrodzone... odpowiedział René, macie prawo do mojej wdzięczności... i bądźcie pewni, że nie okażę się niewdzięcznym...
Strona:Dom tajemniczy from Dziennik dla Wszystkich i Anonsowy Y1891 No95 p1 col2.jpg
Ta strona została skorygowana.