Strona:Dom tajemniczy from Dziennik dla Wszystkich i Anonsowy Y1891 No95 p4 col3.jpg

Ta strona została skorygowana.

Dagobert opuścił stanowisko, jakie zajmował i znalazł się obok Renégo i olbrzyma.
— Panie markizie, rzekł, wiedziałem, że słowo takiego, jak pan szlachcica, to święte słowo... Tak samo, jak ja i Bouton d’Or zaufał panu zupełnie.. Przyniósł pan zapewne pieniądze...
— Naturalnie... odrzekł René, ale noc taka ciemna... jakże ich porachujecie?...
— Rachować po panu markizie! cóż znowu... niezdolni jesteśmy do czegoś podobnego... Jest dwadzieścia rulonów zapewne?... dziesięć dla mojego kuma i dziesięć dla mnie... Doskonale!... dziękujemy panu z całego serca... Teraz pozwoli pan markiz dać sobie dobrą radę... Czuwaj pan nad sobą, a kiedy będziesz się pan bił w pojedynku, nie dajże się mordować, bo nas tam zapewne nie będzie, ażeby pana zabrać do siebie i kurować w podziemiach Dyabelskiego hotelu...
René zadrżał.
Słowa Dagoberta przypomniały mu, że już słyszał od pana Boumin o nabyciu tego hotelu przez męża Janiny de Simeuse.
— Hotel Dyabelski?... powtórzył.
— Ależ tak, tam była nasza siedziba, aleśmy zostali z niej wyrzuceni zeszłego tygodnia, przez łotra, z którym się pan spotykałeś na szpady, w tem samem miejscu, gdzie się znajdujemy...
— Przez barona de Kerjean?...
— Przez niego samego.