kiś z innego świata, każdemu włosy na głowie powstały.
Jednocześnie zaczęto szeptać o ponurym czarnym pokutniku, po rozmowie z którym pani de Kerjean tak nagle zemdlała, zaczęto zadawać sobie pytania, czy niema jakiej tajemniczej łączności pomiędzy zakapturzonym jegomością a kobietą kameleonem...
Jedno słowo okazało się więc zupełnie dostatecznem do wzbudzenia w pośród wesołej atmosfery tego samego zabobonnego przestrachu, jaki przed paru tygodniami krążył po spustoszałym i chylącym się do ruiny hotelu Dyabelskim...
Pan de Sartines spostrzegł wrażenie, jakie żart jego spowodował, a że sam w żadne bajdy nie wierzył, postanowił zabawić się trochę.
— Panie baronie.. rzekł, złożyłeś kupując ten gmach dowody odwagi... prawdziwej odwagi... Ogólne panuje przekonanie, że rezydencya twoja jest miejscem strasznem i wyklętem... Czy znasz pan źródło tej opinii?... Czy pan wiesz, dla czego głos ogółu, który nie zawsze jest głosem Boga, przezwał kiedyś hotelem Dyabelskim tę wspaniałą posiadłość?...
— Legenda to cała, panie naczelniku...
— Znasz ją pan?...