Strona:Dr Murek zredukowany (Tadeusz Dołęga-Mostowicz).djvu/048

Ta strona została uwierzytelniona.

— Najlepiej będzie — z gniewem przerwał jej Murek — jeżeli Karolka przestanie gadać głupstwa. I wogóle nie wtrącać się do cudzych spraw!
— Ja też — zaczęła, lecz powiedział jej ostro:
— Proszę już iść do siebie!
Gdy zamknęły się za nią drzwi, zerwał się i zaczął chodzić po pokoju, wyrzucając przez zaciśnięte zęby przekleństwa. Nigdy nie przypuszczał, że jest tematem rozmów i to takich rozmów.
— I co ja ich wszystkich obchodzę! — wściekał się.
Ze złości wypił prawie całą butelkę wódki. Alkohol trochę go uspokoił. Zaczął nawet żałować, że skrzyczał Karolkę. W każdym razie jej informacje tak zniechęciły go do ludzi, że postanowił już nie wychodzić. Rozebrał się i położył do łóżka, chociaż zaledwie było po siódmej. Ledwie zgasił światło zapukała Karolka.
— Muszę zabrać naczynie — wyjaśniła — o jej, jak tu ciemno! Pan już śpi?
— Śpię — odpowiedział krótko.
Potykając się o krzesła, szła w ciemności.
— Niech Karolka zapali światło.
— Oj, nie mogę, bo się wstydzę. Ja już też rozebrana...
Zawadziła o łóżko. W nozdrza Murka uderzyła fala zapachu perfum i potu. Krew odrazu zabębniła mocniej. Wyciągnął ręce. Pochylała się nad nim. Dotyk szorstkiej płóciennej koszuli i ciepłego gładkiego ciała. Przemknęło mu przez nerwy wspomnienie jej szerokich bioder i grubych muskularnych łydek. Poderwał się i przyciągnął ją do siebie. Silnie, sprężyście przywarła doń całem ciałem.
— Ty, głupia — wykrztusił przez zaciśnięte szczęki.
— O jej — szepnęła.
I więcej nie zamienili słowa. O świcie słyszał przez sen brzęk talerzy i sztućców. Musiała sprzątać ze stołu.
Obudził się codziennym nałogiem o siódmej. Okna i-