papier, w którymby sprecyzowano zarzuty przeciw panu.
— Niewiarowicz mi takiego papieru nie da.
— No, więc cóż pan może zrobić? Nie napisze pan przecie skargi do sądu ani do ministerstwa, że wydalono pana nieprawnie. Zarząd bowiem miasta ma niezaprzeczone prawo redukowania pracowników, o ile uzna to za potrzebne.
— Niewątpliwie, ale nie z powodu gołosłownych oskarżeń.
— Jakich oskarżeń? Ma pan je na piśmie? Nie, a zatem co pan w skardze poda? Że po mieście chodzą takie a takie plotki?... Drogi doktorze, przecie jest pan prawnikiem!
— Tak, muszę panu mecenasowi przyznać rację. Czy zatem nie ma sposobu?...
Boczarski zaczął kiwać się w fotelu:
— Sposób był jeden. Najprostszy. Zrezygnować z beznadziejnej drogi prawniczej i postarać się o to, by wojewoda, jako najwyższa władza polityczna, wpłynął na Niewiarowicza. O, ja wiem, że i ta droga nie należy do łatwych. Powinien pan wprost zwrócić się do wojewody. Całkiem prywatnie. Nie ze skargą wydalonego urzędnika miejskiego, lecz jako obywatel poszkodowany na honorze, uważa pan, na honorze, samem posądzeniem o nieprawomyślność. Jeżeli wojewoda uwierzy panu, wówczas znajdzie wiele możliwości wyświetlenia sprawy. Zaznaczam jednak jeszcze raz, że winien pan zwrócić się doń nie jako do dygnitarza, lecz jako do autorytetu, że tak powiem, moralnego. Rozumie mnie pan?
— Więc nie składać podania?
— Podania?! — Boczarski wybuchnął śmiechem. — Ależ niech pana Bóg broni! Iść osobiście.
Strona:Dr Murek zredukowany (Tadeusz Dołęga-Mostowicz).djvu/064
Ta strona została uwierzytelniona.