Strona:Dr Murek zredukowany (Tadeusz Dołęga-Mostowicz).djvu/068

Ta strona została uwierzytelniona.

wał krótką decyzję: „Dochodzenie dyscyplinarne. Przedłożyć”. Jeden z chłopów prosił o ulokowanie w szpitalu brata, „który jest warjant”, drugi „dopraszał się łaski, żeby pan prezydent, albo jaki minister trzymał do krztu trojaczki, co się mojej babie przytrafiły”. Jedni przyszli ze skargami, inni z prośbami, inni z projektami.
Murek rozmyślnie uplasował się ostatni w półksiężycu i gdy przyszła nań kolej szybko wyłożył swoją prośbę, mówiąc wyraźnie, dobitnie, tonem żołnierskiego meldunku. Wojewoda Łęk-Dornicki cenił w podwładnych taki ton i ilekroć w ten sposób doń się zwracano, zaraz przechodził na „wy”, co było oznaką większej konfidencji z podwładnym. Dr. Murek zresztą sam lubił tę formę, przypominającą wojskowy ład, karność i poczucie hierarchji. Nieraz, jako gospodarz Świetlicy, jako delegat zarządu tej czy innej organizacji społecznej, lub już całkiem służbowo, w charakterze reprezentanta magistratu, miał możność stykania się z wojewodą, którego poważał, szanował i podziwiał, jako znakomitego administratora, dygnitarza łaskawego, lecz pełnego dostojeństwa, człowieka z otwartą głową, tępiącego nadużycia i biurokratyzm. Wojewoda bowiem słynął, jako pogromca formalistyki biurokratycznej i sam przy lada okazji to podkreślał.
Wysłuchawszy Murkowego meldunku, podniósł wysoko brwi i przechylił głowę:
— Nie widzę powodu, by robić wyjątki. O co panu chodzi?
— Sprawa ściśle osobista, panie wojewodo — resztę oddechu wydobył z siebie Murek, zbity z tropu tem, że wojewoda zwrócił się doń „per pan”.
W głosie wojewody zabrzmiało zniecierpliwienie:
— Każdy ma sprawę osobistą. Słucham?
Murek czuł krople potu występujące na czoło. Jedno nieszczęsne słowo i wszystko przepadło.