choroba, do swojej roboty marsz! I zacóż, pytam się taka krzywda?...
— Jaka krzywda?
— A no, powiadają, że u zaborcy, niby, że u ruskich służyłem. A mójże panie, moja wina? A bo to chciałem akurat u ruskich?
— Polskich to i nie było wtedy — tonem zapewnienia wstawiła staruszka.
— Otóż to — potwierdził. — A oni mi powiadają, że teraz taki przepis wyszedł, że mnie moją emeryturę zmniejszyć trzeba. Ludzie, mówię, opamiętajcie się! Za co?... Czy ja co złego, uchowaj Boże, zrobiłem?... Nie to, powiadają, ale służba w zaborczych ruskich na mniej liczy się. To, mówię, może i mnie należy się odmłodnieć, żeby z tych czterdziestu lat, co mi potrącali na emeryturę, wróciło się?... I jakże to tak?
Staruszek ubawił się własnym dowcipem, klepnął się po kolanie i zerknął na żonę, a ta zaśmiała się cichutko, zakrywając usta ręką.
— I widzi pan doktór, co parę lat zmniejszali. To na oszczędności, to obniżki, a to procenty, a teraz znowu. Powiadają, że od rządu taki przepis wyszedł. Jakże od rządu niesprawiedliwość? Za co? Tak tu siedzim z moją starą i kalkulujem: jak tu z tego wyżyć? Za mieszkanie płacić trzeba, a i opału nikt darmo nie da. Co jemy, sam pan doktór widzi. Kartofle i kluski. A choćbyśmy tego mięsa, co na niedzielę do posmakowania kupujemy, wyrzekli się jak pokusy piekielnej, to i tak nie wyciągniem.
Tu znowu wtrąciła się staruszka i zaczęła szczegółowo wyliczać pozycje niezbędnych wydatków i zakończyła:
— Lepiej przyszliby i powiedzieli: niema dla was nic więcej, umierajcie!
— Co też opowiadasz — zachichotał jej mąż. — Przecież na koszt pogrzebu nie byłoby. Jeszcze przeklinaliby po
Strona:Dr Murek zredukowany (Tadeusz Dołęga-Mostowicz).djvu/088
Ta strona została uwierzytelniona.