Strona:Dr Murek zredukowany (Tadeusz Dołęga-Mostowicz).djvu/092

Ta strona została uwierzytelniona.

Spojrzał na nią niemal z nienawiścią:
— Chyba pani prezydentowa żartuje. Cóż mogę porabiać? Szlifuję bruki z łaski małżonka pani.
Zmieszała się, powolnym ruchem poprawiła włosy i powiedziała ciepłym głosem:
— Tak, to bardzo, bardzo przykre...
— Dla kogo? — zapytał z ironją.
— O, niech mi pan wierzy, panie Franciszku, że i dla mnie. Lubiłam pana zawsze i ceniłam. Proszę mi wierzyć. Nie umiem, wprost nie umiem darować mężowi pańskiej dymisji. To nie było fair, nie comme il faut, nawet niskie... Ach, pocóż zresztą wyszukiwać nazwę! Mam do męża o to żal, panie Franciszku. Jest dla mnie coś obrzydliwego w tropieniu i prześladowaniu najzacniejszego człowieka za dawne, zapomniane, a często i odpokutowane błędy. Ile razy czytam historję Jean Valjean’a, Wiktora Hugo...
— To niema nic wspólnego — przerwał niecierpliwie — ja nie jestem żadnym zbrodniarzem, proszę pani.
— Ależ ja tego bynajmniej nie chciałam powiedzieć. Analogja ma tu odniesienie...
— Żadnego odniesienia mieć nie może! Gdybym miał sobie coś do wyrzucenia, chociaż cień na swojej przeszłości, tobym słowa nie miał prawa powiedzieć. Tymczasem postawiono mi za plecami zarzuty i uniemożliwiono obronę. Co ja zresztą będę pani o tem mówił, skoro pani sama od swego czcigodnego małżonka wszystko wie.
— Rozumiem pana — przytaknęła — że dobrej pamięci o moim mężu pan nie zachowa. Powtarzam, że sama mu tego przebaczyć nie umiem. Chociaż to przecież nie on wyciągnął tę sprawę, tylko dygnitarz z ministerstwa, radca Gąsowski. Zapewne, mój mąż okazał mało odwagi i mało charakteru. Kiedy Gąsowski robił mu zarzuty, że takiego człowieka jak pan... pojęcia nie mam, co on ma przeciw panu... Mąż powinien był przeciwstawić się. Może zażądać do-