nować. Ktoś, kto da firmie nazwisko i zostanie dyrektorem przedsiębiorstwa, musi posiadać pełne kwalifikacje moralne, Inaczej firma nie uzyska prawa istnienia.
— Wątpię — odezwał się Murek — czy u władzy moje nazwisko będzie dobrze widziane, ze względu na te oszczerstwa...
— Polityczne?... O, to nie gra roli. Zresztą, taki spryciarz, jak Stawski, przeprowadzi rzecz w Warszawie, gdzie o panu nikt nic nie wie.
— A jakież to ma być przedsiębiorstwo?
Boczarski stuknął palcami i skrzywił się:
— Nie wiem dokładnie. Werbownictwo emigracyjne, pośrednictwo w osiedlaniu się w kolonjach, czy stręczenie pracy w Ameryce... Coś w tym rodzaju.
— Ja na tem nie znam się wcale.
— Ach — wzruszył Boczarski ramionami. — Cóż to pana obchodzi? Stawski sam wysunął pańską kandydaturę. Widocznie wie, co robi.
— A ileż ja tam dostanę?
— To rzecz umowy. Sądzę, że... kilkaset złotych. W każdym razie nie będzie pan miał wiele roboty. Głównie chodzi o firmę, o nazwisko, o brzmieniu, że tak powiem, swojskiem, o to, że pan jest Polakiem i katolikiem, no, i posiadaczem tytułu naukowego. I za to się płaci. Co do zajęć, zdaje się, będą kontenci, gdy pan ograniczy je do minimum. Te żydy mają różne interesy i nie lubią, by w nich szperać.
— To znaczy, że interesy są brudne.
— Mój panie kolego — westchnął Boczarski. — Nie tylko brudne rzeczy trzeba ukrywać. Zresztą nie jest pan aż tak naiwny, by chciał się tem interesować. Pozatem powtarzam, że o niczem nie wiem. Jeżeli pan chce, proszę wprost zwrócić się do Stawskiego.
Murek kiwał się na krześle i w milczeniu palił papierosa.
Strona:Dr Murek zredukowany (Tadeusz Dołęga-Mostowicz).djvu/108
Ta strona została uwierzytelniona.