porozumieniu się telefonicznem u ciotki Stefy. Nira zaś tak umiała za każdym razem sytuację przedstawić, że od jego przyjazdu, to jest w ciągu dwuch miesięcy, widzieli się tylko sześć razy.
I on zdawał się godzić z tym stanem rzeczy. O ile początkowo telefonował z natarczywemi prośbami co dwa, trzy dni, o tyle teraz odzywał się rzadziej, stał się mniej wymagający i dokuczliwy.
Zresztą obecność narzeczonego w Warszawie miała dla Niry i swoje dobre strony. Istniał poważny pretekst do wychodzenia z domu o różnych porach, bez pobudzania podejrzliwości ciotki, która nietyle przez pragnienie rozciągnięcia nad nią moralnej opieki, ile przez ciekawość i ze względów prestiżowych poczuwała się do obowiązku kontroli.
Nira łatwo zbywała wszelkie indagacje:
— Byłam z narzeczonym w cukierni.
W wypadku zaś, gdy dłużej zabawiła w garsonjerze Junoszyca, tłumaczyła się przyjęciem u siostry Murka. Musiała dla świętego spokoju wymyśleć tę siostrę i wydać ją zamąż, za majora weterynarza: prości, ale poczciwi ludzie.
Junoszyc pękał ze śmiechu, słuchając sprawozdań Niry o skromnem, lecz pogodnem życiu owych majorostwa, o ich trojgu rozkosznych dzieci i o tem, jak ciotka Stefa drobiazgowo wypytuje o stosunek Murka do tych maleństw, by wywnioskować, czy będzie dobrym ojcem.
W istocie Nira nie wiedziała nawet, gdzie Murek mieszka. Wspomniał raz o tem mimochodem, że u krewnych na Żoliborzu, a gdy zdziwiła się, że dawniej nie mówił o tem, że ma wogóle krewnych, zbył to powiedzeniem:
— Ach, to bardzo dalecy krewni.
I zmienił temat rozmowy. Ponieważ dla Niry było najzupełniej obojętne, gdzie on mieszka i jaką ma rodzinę, nie przyszło jej nigdy na myśl wracać do tego przedmiotu.
Strona:Dr Murek zredukowany (Tadeusz Dołęga-Mostowicz).djvu/134
Ta strona została uwierzytelniona.