się z wygodnej stróżówki i tułał się po domach noclegowych. Tyle tylko, że u Niecków na Lesznie pozwalano mu zostawić rzeczy, a raczej tę ich resztę, która mu pozostała, a której nawet w dniach najgorszej głodówki nie sprzedał, gdyż stanowiła jego paradny strój do widywania się z Nirą. Wprawdzie można było w każdem schronisku oddać zarządzającej na przechowanie te rzeczy, jednak wiedzianoby wówczas o ich istnieniu i współtowarzysze nie daliby spokoju, pókiby tego nie sprzedał na wódkę.
Berlin był utrzymywany i prowadzony przez jakąś amerykańską sektę religijną, czem się nikt z jego lokatorów nie interesował. Znali tylko zarządzającą, przezwaną od lat Hrabiną i stróża tęgiego chłopa z czarną brodą „Rasputina”, który w razie potrzeby umiał sobie poradzić nawet z największymi zabijakami i jednej tylko Hrabiny bał się, jak ognia.
Codziennie o ósmej Rasputin otwierał drzwi Berlina i wpuszczał gości. W kantorku za okienkiem siedziała Hrabina, odbierając od każdego należne siedem groszy za nocleg i przyjmując na przechowanie, jeżeli kto miał coś do przechowania, pieniądze, dokumenty, zegarki, towar, słowem wszystko to, z czego współmieszkańcy w ciągu nocy doszczętnieby posiadacza okradli, a co zrana odbierało się w całości i nienaruszone z rąk tejże Hrabiny.
W porze ciepłej, jak zwykle, w Berlinie bywało dość pusto. Przychodzili tylko ci, co na lato nie wywędrowali z miasta, ci co dla uniknięcia zatargu w komisarjacie nie dekowali się do spania pod mostami czy na ławkach w alejach.
Oczywiście, świeże powietrze miało swoje zalety. Murek nieraz już spędził noc pod gołem niebem. Do tego celu nadawały się niektóre ustronniejsze uliczki, rzadziej odwiedzane przez patrole policyjne, wszelkie rury kanalizacyjne, place, na których zaczęto budowę i gdzie wśród
Strona:Dr Murek zredukowany (Tadeusz Dołęga-Mostowicz).djvu/177
Ta strona została uwierzytelniona.