uprawiał kłusownictwo? Czemuż pan nie zostanie adwokatem?
— Pan starosta żartuje sobie. Musiałbym odbyć aplikanturę, a za co?...
— Hm... Tak... No, ale to już pańska rzecz. Ja musiałbym dać panu conajmniej trzy dni aresztu. Jeżeli jednak da mi pan słowo, że nie wróci do tego procederu... Na miły Bóg, przecie może pan poszukać innego, uczciwego zajęcia!?
— Niczego bardziejbym nie pragnął...
— No... dobrze. Zwolnię pana, ale nie sprawi mi pan zawodu?
— Obiecałem, więc dotrzymam. Sam przyznaję panu staroście rację, ale cóż?... Nędza.
Urzędnik stukał ołówkiem po papierach.
— Widzę, że jest pan zarejestrowany w Państwowym Urzędzie Pośrednictwa Pracy.
— Od dawna.
— No i cóż?...
— Dwa razy na tydzień chodzę tam napróżno.
— Bo może pan jest zbyt wybredny?
Murek roześmiał się:
— Każdą posadę przyjąłbym. Tylko, że kandydatów jest ponad dwadzieścia tysięcy, a posada zdarzy się jedna na miesiąc.
— Dam panu kartkę do dyrektora — zdecydował się urzędnik.
Po kilku dniach daremnego dobijania się, udało się wreszcie Murkowi złożyć u sekretarza tę kartkę. Nikłe nadzieje, jakie z nią wiązał, rozwiały się jednak odrazu. Sekretarz odesłał go do jednej z urzędniczek, pulchnej szatynki, zajętej właśnie nieznacznemi poprawkami przy własnych paznokciach. Kazała mu czekać. Po upływie godziny wywołała go przed okienko:
Strona:Dr Murek zredukowany (Tadeusz Dołęga-Mostowicz).djvu/184
Ta strona została uwierzytelniona.