gie, bo mi się we łbie kręci i całe pożywienie z mgłości zrucam, a reszte to wszystko mogie.
Murek zaśmiał się z dowcipu przymilnie.
— Uważaj, Trzewik (Murka przezywano Trzewikiem od czasu, gdy mu buty w nocy skradziono, a on skarżył się, że zginęły mu trzewiki). Uważaj. Trzewik. Dla ciebie ja mam fajną robotę, bo ty, jako jenteligent, z babamy sobie poradzisz. Sam takie ecie-mecie wykombinowałem i swojem fachem z tobą się podzielę.
— Porządny z ciebie chłop — ucieszył się Murek.
— Ty mnie nie masz co bajerować — splunął Cipak. — Przez miętkie serce to robię. Tylko pod jednem warunkiem: gębę masz na cuhaltowy kluczyk przymknąć, bo jakby się każdy łachudra dowiedział, nie strzymalibyśmy konkurencji. Zapyta cię który, co niesisz?... To ty mu cyk!... Że niby z wizyty. Panimajesz?... A nie to: — Wont, lebiego, na zatraconą twoją metrykę!... I ju... A jeżeli glina się przylepi, swoje tłomaczenie masz i nijakiem sposobem zmartwienia nie zaznasz.
— Cóż to za robota?
Cipak uśmiechnął się:
— Faktycznie uczony ty jesteś, Trzewik, i swoje zrozumienie posiadasz, ale do jenteresu musowo smikałkę trza mieć. Choćbym cię samem słupem telegraficznem pięć dni tam i nazad przez most Kierbedzia pędzał, to i tak nie odgadniesz.
— Nie odgadnę — przyznał Murek.
— Domowem doradcem trzeba się zahipotekować.
— Jakto domowym doradcą?
— W znaczeniu przyjaciela domu, czyli mieszkania. Panimajesz?
Murek jeszcze nie mógł się zorjentować i Cipak musiał rzecz wyłuszczyć dokładnie:
— Kuchty u bogatszych państw, one rozparzone są i tyl-
Strona:Dr Murek zredukowany (Tadeusz Dołęga-Mostowicz).djvu/200
Ta strona została uwierzytelniona.