Strona:Dr Murek zredukowany (Tadeusz Dołęga-Mostowicz).djvu/226

Ta strona została uwierzytelniona.

wiając półgłosem, reparując garderobę, wyłapując insekty lub przysłuchując się opowiadaniom „kampanji”, z których to opowiadań wielu pożytecznych rzeczy można się było nauczyć, a przynajmniej dowiedzieć się ciekawych historyj o żyjących i zmarłych lokatorach Cyrku, Berlina, Brystolu czy Kamczatki.
Na górnej pryczy jakiś młodziak grał na organkach rzewne tango, przy którego dźwiękach sztabskapitan Pieczonka-Sielezionka zataczał się w prysiudach między dwoma rzędami nar, usiłując wpaść w rytm kozaka. Pokrzykiwał uha! klepiąc się z fantazją po udach, po cholewach i po karku i z rozpędu zrzucając z brzegu prycz suszące się tam po błotnistym dniu onucze. Ich właściciele bez urazy zbierali z ziemi i rozwieszali je spowrotem. Graf, stojąc rozparty w przejściu, przytupywał i klaskał w dłonie do taktu, wrzeszcząc od czasu do czasu ochrypłym basem:
— Mesje a gosz nalewo, medam a gosz naprawo!
To znowu:
— An nawan! Rą! Orkiestr gromcze! Awek le fo!... Ta-ram-tam-tam. A-wanse!!!...
Trochę to brzmiało, jak kawaleryjska komenda, trochę, jak wołanie tonącego o ratunek. Wreszcie Graf zrezygnował z wodzirejstwa i zaśpiewał, aż szyby zadrżały:
— Ach ty, sukinsyn kamarinskij mużik! Zadrał nogu, da pa gorodu bieżit!...
Jasiek-Cybula nie wytrzymał i, pchnąwszy pod żebra stojącego w pobliżu ospowatego dryblasa Bichacza, puścił się z nim w wir polki.
Gęsty dym papierosów unosił się nad pryczami, parowały w cieple przemoczone na deszczu ubrania, dobroczynny alkohol łagodnym balsamem rozpływał się w krwi, usypiał zmartwienia i troski, roztapiał w zapomnieniu przeszłość, zmarnowane nadzieje, przegrane życie, łzy i nędzę, wilczy głód i wilczą nienawiść. Dobroczynny alkohol za-