Strona:Dr Murek zredukowany (Tadeusz Dołęga-Mostowicz).djvu/256

Ta strona została uwierzytelniona.

— Zawracanie głowy. W każdym najkapryśniejszym kaprysie musi być jakaś przyczyna.
— No, więc proszę: — Pan mi się podoba:
Murek spojrzał na nią ponuro. Zdawało mu się, że ta panieneczka kpi sobie z niego. Uczuł się tem boleśnie dotknięty.
— A ja pani powiem — odezwał się po pauzie — że to jest i nie subtelne i nawet okrutne drwić z kogoś, dlatego, że jest oberwusem i nędzarzem.
— Ależ proszę pana — krzyknęła Mika. — Ja mówię szczerze, mówię prawdę. To pan jest bardzo płytki jeżeli pan przypuszcza, że podobać się można tylko dzięki elegancji, czy tam ogolonej twarzy! Wstydziłby się pan doprawdy!
Była podniecona i rozgniewana. Murek przyglądał się jej ze zdumieniem.
— Tak! — mówiła wzburzona. — I trzeba być bardzo gruboskórnym, żeby nie widzieć, że się podoba kobiecie, a w dodatku podejrzewać ją o kpiny!
— Na miły Bóg! A cóż się pani we mnie podoba?... Czy ten brud i łachmany, czy to, że jestem fujarą i gruboskórnym?...
— Już teraz nic się nie podoba! — powiedziała z gniewem i zaczęła szybko sprzątać ze stołu.
Zabrała szklanki i Murek słyszał, jak głośno myła je nad zlewem. Nagle stanęła na progu i gestykulując mokremi rękami zawołała:
— I żeby pan nie wyobrażał sobie, że mam jakiekolwiek wyrachowanie.
— Wcale sobie nie mogę wyobrazić, gdybym nawet chciał.
— Bo ja wiem, że się panu ja właśnie nie podobam! Wiem z całą pewnością. Bo gdybym się panu podobała, toby pan nie zapomniał, jak wyglądam i poznałby mnie pan!