Strona:Dr Murek zredukowany (Tadeusz Dołęga-Mostowicz).djvu/264

Ta strona została uwierzytelniona.

dzo blisko, jeżeli nie są przed nami skryte żadne myśli danej osoby, jeżeli wiemy o każdym jej kroku...
Murek nagle spochmurniał...
— Znam takie wypadki — wolno ciągnęła Mika — gdy wierzono komuś, absolutnie nie zasługującemu na zaufanie. Miłość zaślepia. Czy naprzykład pan... Ja przepraszam, że wtrącam się do tych rzeczy, ale mówię tylko dla przykładu. Czy naprzykład pan nie ma żadnych wątpliwości co do postępowania kobiety, którą kocha? Czy niektóre rzeczy nie wydają się panu tajemnicze, niezrozumiałe?...
— Skąd... skąd pani wie?... — zapytał ochrypłym głosem.
— Nic nie wiem — wzruszyła ramionami.
Murek uśmiechnął się z przymusem:
— Dziwna z pani dziewczyna. Ja takich obaw nie mam, chociaż...
— Chociaż byłyby do nich podstawy? — podchwyciła.
— Tak... Ale zewnętrzne. Pozory.
Po chwili dodał:
— Rzeczywiście mało ją znam. Zamało. Złożyło się na to wiele przeszkód. Nieuniknionych. Widzi pani, ja sam przed nią musiałem zataić moje bezrobocie, bezdomność i nędzę. Może było to z mojej strony tchórzostwo. Nie chciałem jej tem przerazić, jej, która napewno wogóle nie wyobraża sobie, by można było żyć tak nędznie.
— Więc ona pochodzi z warstwy zamożnej?
— Tak, chociaż teraz jest też zmuszona do pracy.
— Ach, więc o to chodzi. Zakochał się pan w niej, gdy jeszcze była aniołem, który nie skalał swych stóp dotknięciem ziemi. I dlatego właśnie zakochał się pan w dziewczynie z warstwy próżnującej... Dla zapewnienia sobie w domu istoty czarodziejskiej i nieziemskiej. A ona jest taką