Strona:Dr Murek zredukowany (Tadeusz Dołęga-Mostowicz).djvu/288

Ta strona została uwierzytelniona.

wszelkie bogactwa, wszystko to powstało z pracy. Zatem winno należeć do tych, co pracują, nie zaś do pijawek, pasorzytów i darmozjadów. Świat jest własnością ludzi pracy, jest ich własnością wspólną. I tylko oni mogą stanowić prawa i obyczaje, tylko oni mogą rządzić, tylko oni mogą korzystać z tego, co wyprodukowali. Oni, to znaczy my. Pan i ja, a pan bardziej, niż ja.
Murek słuchał z natężoną uwagą. Nieraz i dawniej obijały mu się o uszy takie poglądy, lecz wówczas niejako automatycznie umieszczał je w przegródce z napisem: „Frazesy i utopje demagogji wywrotowej”. Teraz zaś każde słowo znajdowało w nim oddźwięk. Kosicka przytem mówiła z zapałem i z mocnem przeświadczeniem. Mówiła o braterstwie ludzi pracy, o równości, o sprawiedliwości powszechnej. Mówiła o prawie własności, które jest największem bezprawiem. O szczytnych celach walki w imię realizacji ideałów, o poświęceniu najzacniejszych i najlepszych, którzy w podziemiach pracują nad przygotowaniem nowego ustroju, który ogarnie całą ludzkość, zjednoczy wszystkich, wykluczy wojny i wyzysk i trwać będzie wiecznie. Mówiła o szczęściu budowania jasnej i pięknej przyszłości, o potężnej organizacji ludzi ideowych...
Urwała dopiero wtedy, gdy szczęk klucza w drzwiach wejściowych oznajmił powrót Miki.
Panna Bożyńska stanęła w progu i nie mogła opanować wrażenia, jakie wywarł na niej niespodziewany widok Murka. Zaczerwieniła się i powiedziała dość bezsensownie:
— Już poznaliście się?
I nieśmiało wyciągnęła rękę do Murka:
— Więc jednak pan nie gniewa się na mnie?...
— Za cóż miałbym się gniewać — spokojnie odpowiedział Murek.
Panna Kosicka zerwała się.
— Przyrządzę herbatę.