— Z magla, po koszyk — odpowiedziała Kosicka.
Drzwi otworzyły się i znaleźli się w małej kuchence. Przy płycie wysoka chuda dziewczyna gotowała coś w dużym garnku. Dwoje małych dzieci bawiło się na podłodze. Mężczyzna, który drzwi otworzył, niski, krępy szatyn o małych, przenikliwych oczach, zlustrował Murka krótkiem spojrzeniem i kiwnął głową, by weszli do sąsiedniego pokoju. Tu wyciągnął do Murka szeroką rękę i powiedział:
— Witajcie, towarzyszu!
Rękę miał twardą, spracowaną, a głos ciężki, niski. Mógł mieć pięćdziesiątkę. Od pierwszego wejrzenia wzbudził w Murku zaufanie i estymę. Wyglądał na człowieka silnej woli, bezwzględnego i nawskroś porządnego.
W pokoju stało szerokie łóżko, szafa, wózek dziecinny i kilka wiedeńskich krzeseł. Okna były szczelnie zasłonięte.
— Siadajcie — gospodarz podsunął im krzesła i zwrócił się do Murka: — Towarzyszka Kosicka opowiadała o was. Wyście byli pod Majdanowem?
— Byłem.
— I chcecie z nami pracować?
— Tak myślę — po chwili wahania odpowiedział Murek.
— Tu nie można myśleć. Trzeba wiedzieć. Trzeba czuć potrzebę wejścia do partji. Trzeba rozumieć, że walka ze zgniłą burżuazją, z wyzyskiem kapitalistycznym, z gnębicielami proletarjatu może być przeprowadzona tylko przez komunistyczną partję. Trzeba zdawać sobie sprawę z tego, że jest głupotą nie stanąć do szeregu, skoro się ma świadomość swego klasowego interesu, skoro jasne jest, że jednocząc się w zwartą całość, zyskuje się siłę i moc, a bez partji zostaje się tylko wiórem, którym wiatr pomiata. Trzeba pojmować swój obowiązek wobec wielkich i biernych mas, trzymanych w nędzy i ciemnocie, obowiązek wyrwania ich z wiekowej niewoli. Trzeba te masy ukochać i pragnąć zdobyć dla nich prawa ludzkie, zrabowane przez spasioną burżuazję, przez
Strona:Dr Murek zredukowany (Tadeusz Dołęga-Mostowicz).djvu/297
Ta strona została uwierzytelniona.