Zaczepił jednego z kilkunastu kręcących się tu i rozmawiających grupkami robotników.
— Czy zastałem towarzysza Podsiadłego?
— W sekretarjacie, tam — wskazał zapytany na zamknięte drzwi.
Zapukał i wszedł.
Przy biurku siedział chudy młodzieniec w jasnem eleganckiem ubraniu i segregował pliki papierów. Na wyciągniętych nogach miał tylko skarpetki. Żółte półbuciki stały obok.
— Ja do towarzysza Podsiadłego — niepewnie odezwał się Murek.
— Jestem. A czego? — Spojrzał nań obojętnie młody człowiek.
— Nazywam się Murek. Przysyła mnie Krótki.
Podsiadły ożywił się:
— A! Wiem, wiem. Siadajcie towarzyszu. Za chwilę wam służę. Muszę znaleźć jedną rzecz dla Zarządu. O jest... Zaraz wrócę.
Wybiegł nie nakładając butów, po minucie wrócił:
— Otóż — zaczął — nie będę wam długo zawracać głowy. Musicie przedewszystkiem zaznajomić się z literaturą podstawową. Dam wam wszystko, co mam pod ręką.
Mówiąc to, odsunął szafę, za którą na półkach umieszczonych we wnęce muru leżały stosy książek. Wybrał kilkanaście broszur i podał Murkowi.
— Macie i uważajcie: nie robić na marginesach żadnych notatek, podpisów, ani znaków. Przez to najłatwiej wpaść. W razie czego trzeba powiedzieć, żeście tę bibułę znaleźli na ulicy.
— Rozumiem.
— A teraz tak: we środy i w piątki tutaj o ósmej wieczór odbywają się zebrania. Pogadanki, dyskusje, referaty. Trzeba na to przychodzić. Policji nie włazić w oczy, bo chociaż
Strona:Dr Murek zredukowany (Tadeusz Dołęga-Mostowicz).djvu/300
Ta strona została uwierzytelniona.