tem wywierała wrażenie dumne, co Murkowi zawsze się podobało.
— A może przeszkadzam pani w ubieraniu? — zapytał.
— Nie — uśmiechnęła się.
— Bo ja mogę wyjść. Mnie wszystko jedno.
— Pan bardzo uprzejmy, ale nie trzeba. Gdybym chciała, zaciągnęłabym kotarę. Zresztą dziś nigdzie nie idę. Dopiero wieczorem do zajęcia.
— To pani pracuje na nocnej zmianie?
— Jakto na zmianie? — zdziwiła się i nagle wybuchła śmiechem: — ach u nas jest tylko jedna zmiana, właśnie nocna. Ja pracuję na dancingu.
Obejrzała paznokcie pod światło i dodała:
— W takiej budzie na Chmielnej. Pewno pan nieraz tamtędy przechodził. Nazywa się Dancing-Club.
— Owszem — przytaknął.
— No, i tak — powiedziała bez znaczenia, lecz z widoczną chęcią podtrzymania rozmowy.
Murkowi jednak zrobiło się przykro, sam nie wiedział dlaczego. Wolałby sądzić, że dzisiejszego ranka wracała od narzeczonego, niż wyobrazić ją sobie, jako fortancerkę w jednym z tych nocnych hulaszczych lokalów.
— Ten narzeczony też musi być ładny numer — pomyślał — jeżeli pozwala jej na to.
I powiedział ogólnikowo:
— Wesoła praca.
— Taka sobie. Lepsza ta, niż żadna.
— Zawsze lekka.
— O nie! — zaprotestowała — niechby pan tak spróbował całą noc przetańczyć z pierwszym lepszym. Najczęściej pijanym w dodatku. No i pić. Nie cierpię pić.
— A musi pani, żeby podbić rachunek gościa?
— Oczywiście. Koleżanki, to co pewien czas wstają od stolika idą do garderoby i palce w usta... Ale ja tego strasz-
Strona:Dr Murek zredukowany (Tadeusz Dołęga-Mostowicz).djvu/313
Ta strona została uwierzytelniona.