skwy. Był zaskoczony tą wiadomością, która mu się bynajmniej nie podobała. Nie podobała się zaś tembardziej, że dystrybucja tych wielkich funduszów, znajduje się w ręku trzech członków C. K. W., którzy wyliczają się z wydatków tylko delegatowi Kominternu.
Zresztą wszystko tu musiało być dawane i brane „na wiarę”, gdyż pokwitowania wystawiano tylko w bardzo rzadkich, wyjątkowych wypadkach. Przez ręce samego Murka przechodziły obecnie różne kwoty, lecz nie mogąc się pogodzić z systemem bezdowodowym, wypłacał zawsze przy świadku.
Członek C. K. W., adwokat Szeps, noszący w partji pseudonim Zamojski, śmiał się z tej skrupulatności Murka:
— O zbyt wielkie rzeczy tu chodzi, towarzyszu, by zawracać sobie głowę takiemi głupstwami.
Nie przekonało to Murka, nie miał zresztą prawa wtrącać się do zwyczajów i dyscypliny w Centralnym Komitecie Wykonawczym, do którego nie należał i którego ściślejszej organizacji, nawet nie znał.
W tym czasie miał jeszcze jeden kłopot: musiał nauczyć się strzelać. Zbyt często miewał przy sobie ważne dokumenty, zbyt łatwo mógł wpaść w oko wywiadowcom, by ryzykować wsypę bez próby obrony podczas ucieczki. Otrzymał doskonały i niezawodny „nagan”, a ćwiczył się w strzelaniu na tyłach posesji Jakóbiaka przy ul. Ciemnej za halą fabryczną. W hali sztancownice pracowały tak głośno, że strzały nie mogły zwrócić niczyjej uwagi.
Ta nauka szła Murkowi niesporo. Już samo noszenie ciężkiego rewolweru w kieszeni nie sprawiało mu przyjemności, a to, że nosi przy sobie broń, musiało ludziom wprawnym rzucać się w oczy, bo naprzykład pan Piekutowski, zerknąwszy raz jeden na rozbierającego się Murka, z uśmieszkiem zapytał:
Strona:Dr Murek zredukowany (Tadeusz Dołęga-Mostowicz).djvu/335
Ta strona została uwierzytelniona.