— Towarzyszu Garbaty. Partja chce wam powierzyć nader ważną misję. Na podstawie wiadomości, jakie mam o was i o waszej krótkiej, lecz pełnej poświęcenia pracy w naszych szeregach, sądzę, iż nie uchylicie się od niebezpiecznej misji, którą wam powierzę. Jeżeli was nakryją... pójdziecie pod sąd. Dożywocie pewne. Zgadzacie się, czy nie?
— Zgadzam się, towarzyszu — bez namysłu odpowiedział Murek.
Kurbski skinął głową.
— Kiedy chcecie jechać?
— Jutro wieczorem, siódma dwadzieścia.
— Doskonale. Nie obarczę was paczką partyjną. Weźmie ją zwykły kurjer. Władacie dobrze językiem niemieckim?
— Zupełnie biegle.
— Zatem otrzymacie na wszelki wypadek paszport na nazwisko obywatela niemieckiego. Tych nie rewidują tak, łatwo. Otóż po przybyciu na miejsce, udacie się na ulicę Kraszewskiego, numer czternaście.
— Czterdzieści! — poprawił człowiek w mundurze majora.
— Czterdzieści — powtórzył Kurbski. — Jest tam sklep tytoniowy i jednocześnie kolektura loterji Kopelowicza. Wejdziecie i zapytacie: — Czy nie wygrałem pięciu tysięcy?... Na to Kopelowicz zapyta: — A który pański numer?... Musicie odpowiedzieć: — Mam to gdzieś zapisane na pudełku od „Egipskich”. Zapamiętacie?
— Zapamiętam.
— Wtedy Kopelowicz skomunikuje was z towarzyszem Sławomirem. Hasłem dla niego jest: — „Przyjechałem po rachunki za wełnę”... Zapamiętacie?
— Zapamiętam.
— Towarzysz Sławomir wręczy wam paczkę z niesłychanie ważnemi dokumentami, które dla partji przedstawiają wręcz nieocenioną wartość. Paczka będzie zalakowana i nie
Strona:Dr Murek zredukowany (Tadeusz Dołęga-Mostowicz).djvu/339
Ta strona została uwierzytelniona.