— Jezus, Maryja!
— Nie poznaje mnie pani? — uśmiechnął się Murek.
Lecz Żurkowa blada jak płótno, z przerażeniem w oczach, zaczęła się cofać, zasłaniając się drżącemi rękami i mamrocząc jak nieprzytomna:
— Boże, ratuj, Boże, ratuj... Boże, ratuj...
— Zbzikowała na starość — pomyślał Murek i starając się uspokoić Żurkową, powiedział:
— Niechże pani nie boi się, to ja, Murek, dawny wasz lokator. Proszę przyjrzeć się!
Staruszka jednak miała wzrok obłąkany i zdawała się nic nie rozumieć, bo przywarła do ściany, która uniemożliwiała jej dalszy odwrót i zajęczała:
— Panie, litości, litości!...
— Ależ ja jestem Murek, doktór Murek, i nic złego pani nie chcę zrobić. Przyjechałem po Karolkę i po Stefanka. Nie poznaje mnie pani?
— Na mękę Pańską, litości!... — zaskowytała Żurkowa i osunęła się na kolana, składając ręce jak do modlitwy. — Niech pan nie zabija! Nie moja wina! Bóg mnie skarał, nie moja wina. To ta łajdaczka, to ta nieczysta, to ona, my nic... Zlituj się pan nad starą, już i tak niedługo umrę... I on nie winien, to ona opętała nas, ona! Jędza, rozpustnica!... Grzech śmiertelny na nasze dusze...
Biła się piąstkami w piersi i krzyczała cienkim, ochrypłym głosem:
— Bóg nas skarał, będziemy gorzeć w ogniu piekielnym, ale zlituj się pan, ja wszystko powiem, całą świętą prawdę, nic nie zataję, jak na spowiedzi!... Ja wiedziałam, o ja wiedziałam, że tak się skończy. Bóg nierychliwy, ale zmiłuj się nad nami!... Wszystko powiem!
Murek z tego chaosu wykrzykników i zaklęć zaczął rozumieć, że Żurkowa niewątpliwie jest przerażona, ale nie
Strona:Dr Murek zredukowany (Tadeusz Dołęga-Mostowicz).djvu/343
Ta strona została uwierzytelniona.