Strona:Dramaty małżeńskie by X de Montépin from Dziennik dla Wszystkich i Anonsowy Y1891 No207 p3 col3.png

Ta strona została skorygowana.

skupieniem ducha i pobożnością, za szczerość jej jednakże obawialiśmy się ręczyć, bo zamiast zwracać oczy na wielki ołtarz, utkwił je uparcie w klęczącej Walentynie.


XIII.

Na dwa tygodnie przed opowiedzianemi przez nas wypadkami, około dziesiątej rano, elegancki faeton, zaprzężony w dwa kare rumaki, stał na ulicy Malaquais, nieopodal od wejścia do szkoły sztuk pięknych, a o kilka kroków od sklepu, w którym pan Grabé sprzedawał obrazy stare, jako i tegoczesne, akwarele, rysunki i sztychy przerozmaite.
Młody człowiek z czarnemi włosami i ze znakiem honorowym, który w kaplicy kościołka Passy, więcej zajętym był wdziękami panny de Cernay, niż świętością miejsca, w jakiem przebywał, wyszedł z wielkiego domu, arystokratycznej powierzchowności, zapalił prawdziwego hawanosa i zamierzał wskoczyć na kozioł faetonu, gdy naraz widok młodej panienki, idącej w jego kierunku, powstrzymał go, sprawiając żywe wzruszenie.
Tą młodą panienką — powiedzmy to od razu, była Walentyna de Cernay.
Chodziła właśnie do handlarza przedmiotów sztuki na bulwar Malaqnais — a teraz podążała na ulicę Vivienne, do Duvarta, aby odebrać nędzne wynagrodzenie za całotygodniową usilną pracę.
Skromnie ubrana, w ciasnym starym płaszczyku, trzymała w ręku teczkę z akwarelami, biegła szyb-