Strona:Dramaty małżeńskie by X de Montépin from Dziennik dla Wszystkich i Anonsowy Y1891 No215 p3 col3.png

Ta strona została skorygowana.

Vogel zapalił cygaro i przechadzając się wzdłuż i wszerz, wyczekiwał na zamówionego pomocnika.
Upłynęło pięć minut.
Wykrztusiwszy melodyę Ay Chiquity, katarynka zaczęła Il Baccio.
Herman począł się nudzić, gryzł nerwowo koniec cygara.
Noc zapadła już zupełna, niebo błyszczało gwiazd miliardami.
Gazowe latarnie stacyjne rzucały blask na plac szeroki.
Kataryniarz podszedł do kasyera i mocno przez nos i z akcentem owerniaka powiedział:
— Daj mi z parę sous, jeżeli łaska, dobry panie...
— Idź do dyabła!... — krzyknął Vogel niecierpliwie, oddalając się o kilka kroków.
Głos nosowy powtórzył drwiąco:
— Do dyabła?... A no, to idźmy razem, paniczku!...
Herman odwrócił się zadziwiony.
Nikogo oprócz kataryniarza, nie było na placu.
Ten ostatni roześmiał się głośno i znowu przemówił:
— Widzę dobrze, szanowny panie Vogel, że nie wiesz z kim mówisz?...
— Sta-Pi!... — zawołał kasyer. — Jakto, więc to ty jesteś?...
— Niby tak, potrosze... Potrafię, jak pan widzisz, urządzać się w potrzebie, wcale przyzwoi-