Strona:Dramaty małżeńskie by X de Montépin from Dziennik dla Wszystkich i Anonsowy Y1891 No220 p1 col3.png

Ta strona została skorygowana.

— Dobry wieczór pani!... — przemówił głosem prawie drżącym — jakże się pani miewa?...
— Jak najlepiej, dziękuję panu... — odparła Walentyna.
Następnie chcąc złapać swego gościa na gorącym uczynku, dodała:
— Spodziewałam się pana dziś wieczorem... Przyszedłeś po akwarele, które są już gotowe?...
— O nie, pani... — mruknął Vogel, ku wielkiemu ździwieniu dziewczęcia.
— Więc cóż pana sprowadza?... — zawołała.
— Przychodzę z prośbą, abyś raczyła wysłuchać spowiedzi mojej...
— Spowiedzi pańskiej?... — rzekła Walentyna osłupiała.
— Tak pani, spowiedzi uczciwego człowieka; domagam się pobłażania, gdyż zgrzeszyłem ciężko, lubo powody, które mnie do tego skłoniły, mogą, a nawet powinny stanowić okoliczności łagodzące...
— Nie podobna mi zrozumieć pana... — wyjąkała panna de Cernay.
— Kilka słów wystarczy na wytłomaczenie wszystkiego... — zaczął Vogel. — Skłamałem przed panią... Nie jestem wcale handlarzem obrazów... Jestem kasyerem w znacznym domu bankowym... — Zamilkł.
Zdawał się czekać na słówko zapytania.
Walentyna spuściła głowę i milczała.
Bo i cóż mówić mogła?
To co usłyszała, nie było jej nieznanem.
Kasyer zaczął znowu:
— Myślisz pani teraz nad tem, dla czego do-