Strona:Dramaty małżeńskie by X de Montépin from Dziennik dla Wszystkich i Anonsowy Y1891 No220 p2 col3.png

Ta strona została skorygowana.

— Niechajże tak będzie... — wymówiła cichutko Walentyna. — Chcesz pan... słuchaj mnie zatem: Przedewszystkiem, przebaczam panu z całego serca kłamstwo, jakiego niewinności dowiodłeś mi najzupełniej... Wdzięczną mu jestem za wyrażone uczucia, wdzięczną za chęć ofiarowania mi nazwiska swego...
— Przyjmujesz je zatem?.. — wykrzyknął Vogel.
Dziewczę potrząsnęło głową przecząco.
— Odmawiasz?... — jęknął kasyer z mistrzowsko udanem przerażeniem.
— Czułabym się bardzo winną względem pana, gdybym mu pozostawiła najlżejszą, najbardziej oddaloną nadzieję... Żoną pańską nigdy nie będę.
— Dla czego? Nie cierpisz mnie, pani?...
— Nie... nie... nie o to chodzi...
— A zatem?...
— Przestałam już należeć do siebie...
— Kochasz pani innego?...
Walentyna cała spłoniona, dała znak potwierdzający.
Vogel zwiesił głowę na piersi i zniżył głos w sposób, którego mogliby mu pozazdrościć najsławniejsi tragicy teatrów bulwarowych.
— O! ja nieszczęśliwy!.. Pierzchnęły zatem marzenia moje! Wszystkie sny moje złote w niwecz się obróciły! Runął gmach mego szczęścia!... Dokoła mnie próżnia... pustka!...
Każdą inną kobietę rozśmieszyłyby te urywki melodramatyczne, ale Walentyna niedoświadczona i naiwna, Walentyna nie znająca wcale życia, uwie-