Strona:Dramaty małżeńskie by X de Montépin from Dziennik dla Wszystkich i Anonsowy Y1891 No225 p2 col1.png

Ta strona została skorygowana.

Wtedy znowu odezwał się głos, znany już Walentynie.
— Uspokój się pani, niebezpieczeństwo minęło. — Nędznicy uciekli... Nie oprą się chyba aż w Paryżu... Odprowadzę panią do domu...
Opatrznościowy wybawca, nie otrzymawszy odpowiedzi, zawołał:
— Gdzie pani jesteś, na Boga, i czemu milczysz? Przyjacielem jestem bardzo szczerym, choć zapoznanym... Herman Vogel jestem...
Znowu żadnej odpowiedzi.
Kasyer (którego naturalnie odgadli przedtem już czytelnicy) zapalił zapałkę woskową, zobaczył pannę de Cernay bladą, z ustami zatkanemi fularem i rękami w tył związanemi.
— Wielki Boże! — wrzasnął ze grozą. — Nędznicy!...
I chwycił Walentynę w objęcia i poniósł ją, biegnąc do domku otwartego na roścież.
Posadził ją na krześle, odwiązał fular i uwolnił ręce.
Pierwsze słowa, jakie wyjąkała biedna sierota, były: Panie Vogel, oswobódź siostrzyczkę moję, patrz, co ci niegodziwcy zrobili z tem maleństwem!
Herman pospieszył uwolnić Klarunię, której nic złego się nie stało, ale która, jak się domyśleć łatwo, przestraszoną była szalenie.
Biedactwo rzuciło się z płaczem i łkaniem na szyję Walentyny.
Ta ostatnia, jak mogła, uspakajała wylęknio-