Twarz jego wyrażała taką boleść, że panna de Cernay uczuła się wzruszoną.
Przeczekała kilka minut, a widząc, że Vogel zmienił się stanowczo w posąg boleści, podeszła doń i położyła mu rękę na ramieniu.
Prusak drgnął i podniósł głowę.
— Czy pani ma mi co do powiedzenia?... — zapytał.
— Tak.. — odparła Walentyna — Pragnę porozmawiać z panem chwilkę...
— Służę pani...
Sierota wskazała na wdowę Rigal, stojącą przy okrągłym stole na środku salonu.
Zacna dama zajęta była pakowaniem do filiżanki z kawą z pół tuzina kawałków cukru a miłe to zajęcie przerywała jedynie wychylaniem od czasu do czasu szklaneczki wina szampańskiego, przywiezionego przez Hermana.
Gest Walentyny mówił jasno:
— Chciałabym z tobą tylko pomówić...
Tak przynajmniej zrozumiał Vogel.
Powstał, podał ramię pannie de Cernay i rzekł:
— Wieczór musi być prześliczny... Czy nie zechcesz pani przejść się po ogrodzie?
— Właśnie, chciałam pana prosić... — szepnęła Walentyna.
Przyjęła ramię Hermana i wyszła z nim razem.