Strona:Dramaty małżeńskie by X de Montépin from Dziennik dla Wszystkich i Anonsowy Y1891 No232 p2 col1.png

Ta strona została skorygowana.

Gdyby nawet pragnął zawrócić z drogi, nie mógłby tego uczynić, tajemniczy pociąg pchał go naprzód; zresztą nie myślał mu się opierać.
Sam fakt, że bez jego woli, wierzchowiec zaniósł go do Passy, wydawał się mu nie trafem przypadkowym, lecz dziwnym objawem przeznaczenia.
— Pomimo woli mojej, tutaj przybyłem... tak więc być musiało widocznie, żadna zatem ludzka moc nie zmusi mnie do zawrócenia z drogi...
Zbliżał się coraz bardziej do domku Walentyny, zdecydowany dostać się do niej, chociażby przemocą nawet.
Gdy raz stanie przed ukochaną, zawoła głosem z serca pochodzącym:
— Walentyno, ja znowu do ciebie przyszedłem!... Przyszedłem, bo wzgląd na szczęście nasze wspólne tak mi zrobić nakazywał!... Nie odtrącaj mnie, najdroższa moja!... Na nic ci się to nie przyda!... Musisz mnie dziś wysłuchać!... Musisz zrozumieć, czego pragnę!... Ciemności nieprzeniknione otaczały mnie do koła, a teraz naraz przejrzałem nareszcie... Nie żadne to nieporozumienie nas rozłączyło, jak ci się zdaje, to kłamstwo, zdrada, zbrodnia ohydna pomiędzy nas się wmieszała... Czuję to teraz, odgaduję, pewny jestem tego!... Kochałaś mnie przez jednę chwilę, a miłość twoja nie jest z tych, co się daje i odbiera, wierzę zatem mocno, że kochasz mnie jeszcze, chociaż napisałaś mi okrutnie, że to nieprawda!... Nie wierzę temu, bo ten list kazał ci napisać nędzny ów szalbierz. Dziś to dopiero zrozumiałem; dziś wiem, że ani jedno w nim słowo nie pochodziło od ciebie!... Ja cię ko-