Strona:Dramaty małżeńskie by X de Montépin from Dziennik dla Wszystkich i Anonsowy Y1891 No234 p2 col1.png

Ta strona została skorygowana.

— Ta mała sumka, spuścizna po mojej matce, to cały mój majątek przecie.
— Cóż z tego?
— Sześć set franków dochodu — mówiła pani Vogel — to bardzo niewiele, a jednak mogą być one ratunkiem w chwili nieszczęścia. — Jeżeli rozporządzisz inaczej kapitałem, cóż mi pozostanie?
Herman uczynił gest zniecierpliwienia.
— Czy bierzesz mnie za rozrzutnika, czy za szaleńca? — powiedział z goryczą. — Czy sądzisz, żem zdolny roztrwonić te twoje pieniądze? — Dziękuję pani za opinię, jaką posiadasz o mnie!
— Bóg świadkiem, że ci ufam! — Wiem, że chciwym nie jesteś... Dowiodłeś tego, żeniąc się ze mną, choć nie miałam ani szeląga... Po co jednakże realizować te kilka tysięcy franków, gdy tak dobrze są umieszczone?
— Przyznaję, że są na pewnej hipotece, ale dodaję, że umieszczono je po głupiemu. Co to znaczy w tych czasach jakieś kiepskie pięć od sta rocznie... Toż to marnotrawstwo wierutne... Kupię akcyj, o wiele więcej przynoszących i tym sposobem podwoję, a może nawet potroję ci dochody...
— My, kobiety, nie znamy się na interesach, zauważyła Walentyna nieśmiało — zdaje mi się atoli, że tylko wielce ryzykowna operacya może przynieść odsetki tak grube... Po co narażać fundusik, jaki posiadamy?... Pensyę masz bardzo znaczną... nie potrzebujemy pieniędzy...
Vogel słuchał i wzruszał ramionami.
Skoro Walentyna mówić przestała, wziął dzwonek stojący na stole i zadzwonił.