Strona:Dramaty małżeńskie by X de Montépin from Dziennik dla Wszystkich i Anonsowy Y1891 No239 p2 col2.png

Ta strona została skorygowana.

I dotknął suchemi palcami gołego ramienia Bijou.
Dotknięcie to wyrwało piękną grzesznicę z pół sennych marzeń o ładnych cyrkowcach wędrownych, skaczących przez koła papierowe, przy dźwiękach krzykliwej orkiestry.
Wstrząsnęła się z obrzydzeniem i odsunęła co prędzej.
Maurycy Villars nie spostrzegł tego i prawił dalej:
— Ona mnie uwielbia, ona mnie uszczęśliwia... Sam sułtan... wyznawca Mahometa, gdy się znajduje w swoim haremie, przesiąkłym wonią perfum arabskich, nie jest tak swawolnym, ani tak jak ja szczęśliwym!... Bo widzisz, Gustawie, Ada, to Venus wcielona!... Nie mów o tem nikomu... lecz podbiła mnie zupełnie... To cię dziwi, wszak prawda, mój drogi?... Podbiła mnie, mnie, który jestem więcej niż motyl płochy!... Otóż ustatkowałem się... na całe życie... Co chcesz, mój drogi... człowiek jest ułomnym... trzeba raz z tem skończyć... ożenię się z Adą... Będziesz świadkiem moim... toż to będzie wesoło... lecz nie mów nikomu...
Herman wzruszył pogardliwie ramionami.
Wuj Walentyny, jak to się pijanym zdarza, nie mógł powstrzymać wylewu swych uczuć, ujął za ręce kasyera i gadał:
— Tyś mój przyjaciel, Gustawie... mój najlepszy przyjaciel... tyś mi brat rodzony... pragnąłbym, ażebyś był synem moim... Czy chcesz, bym cię adoptował?...
— Czemu nie? — rzekł Herman ze śmiechem.