Strona:Dramaty małżeńskie by X de Montépin from Dziennik dla Wszystkich i Anonsowy Y1891 No244 p2 col1.png

Ta strona została skorygowana.
XXVI.

Ździwiony niezmiernie przybyciem Karola Laurent, Herman Vogel schował rewolwer do kieszeni, zawrócił do salonu o ciemnem obiciu, i zaraz lampę zapalił.
Zaledwie to uczynił, ukazał się pseudo-Lorbac.
Vogel zrazu nie poznał kamrata.
Gęsta, czarna broda zakrywała w trzech czwartych twarz fałszerza, który, jak wiemy, nosił tylko faworyty i wąsy podkręcone do góry.
Nowoprzybyły szybkim giestem nakazał milczenie Hermanowi.
Zamknął drzwi, któremi wszedł, i dwa razy klucz w zamku obrócił.
— To ja — powiedział — ja, Karol Laurent.
Jednocześnie odjął zarost fałszywy i ukazał twarz zwiędłą, znacznie bledszą, niż zazwyczaj.
— Zdaje mi się — dodał z uśmiechem nieokreślonym — zdaje mi się, drogi przyjacielu, że coś strasznie chłodno mnie przyjmujesz. Podajże mi, u dyabła, rękę.
— Nie myślałem, że cię zobaczę — odparł Vogel, wyciągając drżącą dłoń do wspólnika.
— O tej godzinie, naturalnie — dokończył ostatni. — Pojmuje to doskonale.
— Sądziłem przedewszystkiem, że nie wiesz, gdzie się znajduję.
— Bardzoś dbał o to, kochanku, ale ze mną, jak widzisz, sprawa niełatwa. W godzinę po ślubie twoim wiedziałem, że tu zamieszkacie, a w parę dni