Zresztą pokuta gładzi grzechy, a Vogel sam się osądził i sam wyrok wykonał na sobie, a więc zmył krwią hańbę swoję...
Pomimo osłabienia, podniosła się z łóżka, padła na kolana, złożyła ręce i z wiarą głęboką, błagała Boga o miłosierdzie dla grzesznej duszy tego, którego nazwisko nosiła...
. | . | . | . | . | . | . | . | . | . | . | . | . | . | . | . | . | . | . | . | . | . | . | . | . | . | . | . | . | . | . | . | . | . | . | . | . | . | . | . | . | . | . | . |
Nazajutrz o dziewiątej rano, Marietta weszła do pokoju swej pani, bladej jeszcze i mizernej, ale już znacznie spokojniejszej.
— Proszę pani — powiedziała — jeden z panów, którzy byli tu wczoraj wieczorem, czeka na dole...
— Czegóż chce? — zapytała Walentyna — czy ma co do pomówienia ze mną?...
— Nie, proszę pani... Jakiś bardzo grzeczny człowiek... Nie chce utrudzać pani, polecił mi zatem poprosić panią o metrykę urodzenia nieboszczyka pana, i akt ślubny państwa... Potrzebne mu są te imiona i papiery do spisania protokułu u pana mera...
— Zaraz... zaczekaj...
Pokój Vogla sąsiadował z sypialnią jego żony...
Walentyna niesłychanie wzruszona, udała się do tego pokoju.