Strona:Dramaty małżeńskie by X de Montépin from Dziennik dla Wszystkich i Anonsowy Y1891 No258 p3 col1.png

Ta strona została skorygowana.

niu irlandzkim wartującym najmniej pięćset luidorów.
— Jesteś więc w Paryżu, kochany hrabio? — zapytał.
— Jak pan widzisz — odpowiedział Vogel.
— Od kiedy?
— Od kilku tygodni.
— Przyjechałeś pan na długo?
— Kto to może wiedzieć? Czyż ja wiem kiedy dzisiaj, co będę robił jutro? — Żyję z dnia na dzień, ulegam kaprysom moim. Dopóki mi się miasto podoba, dopóty w niem przebywam. Skoro tylko zacznie mnie nudzić, uciekam. Zdaje mi się, że już nawet kiedyś przy jakiejś sposobności wypowiedziałem panu to wyznanie mojej wiary.
— Szczęśliwy z pana człowiek, bo jako ptak wolny. Spodziewam się, że pana Paryż nie znudził dotąd jeszcze?
— Wcale nie.
— Nie myślisz pan porzucić go tak prędko?
— Z pewnością że nie.
— Wybornie! Cieszę się z tego spotkania, panie hrabio, i oddaję ci się do dyspozycji. Może jako urodzony paryżanin, potrafię się panu przydać się na co?
— Przyjmuję towarzystwo z całego serca. — Jesteś pan prawdziwie uprzejmym dżentelmenem.
— Jestem obowiązanym panu i nie zapomniałem o tem.
— A ja zupełnie zapomniałem o tej bagatelnej przysłudze! — Jakże się powodzi panu?
— Dosyć dobrze...