Strona:Droga Chrześćianina Pielgrzymuiącego ku zbawiennéj Wiećznośći.pdf/101

Ta strona została skorygowana.
77
Pielgrzymuiącego ku Wiecznośći.

ku pierſiom Chrześćianina leciała, lecz ją on odbił tarczą, ktorą trzymał w ręku ſwoich. A tak uſzedł nieſzczęśćia; widział tedy, że też czas był, aby ſię miał do brońi i przygotował do potkania.

Apollion ciſkał włocznie ſwoie na niego niezmiernie z wielkim impetem [gwałtem], ktore latały wkoło głowy Iego, iako grad, tak dalece, że lubo ſię mężnie ſtawił Chrześćianin, jednak na oſtatek był raniony wgłowę, w ſerce i w nogi. Co też ſprawiło, że ſię troche poſłonił. Apollion nie omieſzkał korzyſtać z tey okazyi, i iuż niby w ręku miał zwycięſtwo: Lecz Chrześćianin z ſwoiey ſtrony uzbroił ſię męſtwem oſtatnym, ile możnośći było; co ſprawiło, że ten ſtraſzny boy oporem ſzedł i długo trwał, tak dalece, że Chrześćianin z śił obnażonym nie mniey i z okażyi ran, i też co raz ſłabiał. Apollion nie tracąc czaſu tak pogodnego, a chcąc zyſkać w takowey okolicznośći natarł bliſko na Chrześćianina ztym umyſłem, aby go cale pogrążył, i trzeba przyznać, że ieśli go niepokonał. Iednak go tak prętko trącił, że ſzkarad nie upadł, i miecz z ręku wypadł; bliſko iuż tego było, że Apollion ledwie go nie udusił, ſzydząc tymi ſłowy. Dopioro rzecze mu: Mam cię w mocy moiey, dopioro tryumfuię nad tobą. A tak Chrześćianin do zachowania życia ſwego prawie wſzytką nadzieię począł tracić. Lecz gdy Apollion oſtatnich sił dobył, aby Nieprzyiaćiela ſwego wniwecz obrocił; Chrześćianin za oſobliwſzą Opatrznośćią Bożą wyciągnąwſzy prętko rękę, uiął ſwoy miecz,

co