Strona:Droga Chrześćianina Pielgrzymuiącego ku zbawiennéj Wiećznośći.pdf/107

Ta strona została skorygowana.
81
Pielgrzymuiącego ku Wiecznośći.

daley, trzymaiąc zawſze miecz ſwoy w ręku, obawiaiąc ſię, aby nań co znagła nieprzyſzło. Widziałem też, a oto po prawey ſtronie tey doliny w dłuż przyniey był głęboki row, gdzie roznymi czaſy wpadali ślepi wodzowie drugich ślepych, gdzie nędznie poginęli. Po lewey ſtronie była przepaść bagniſta, a barzo niebeſpieczna, w ktorą, gdy wpada podrożny nie nayduie gruntu: A wte krol Dawid wpadł[1] niegdyś: Pogrązony ieſtem wgłębokim błocie, gdzie dna niemaſz, i gdzie nędznieby zginął, gdyby Bog Wſzechmogący nie był onego z niego wydzwignął. Drożka zaś ta była barzo wąſka, a co było więkſzym niebeſpieczeńſtwem, to, gdy ſzedł w tey ciemnośći, a że chciał umknąć, by nie wpadł w ten row, obawiać ſię trzeba było, aby nie wpadł z drugiey ſtrony w błoto, z przeciwka zaś obawiaiąc ſię nie wpaść, miał ſię ku drugiey ſtronie, gdzie niebeſpieczeńſtwa rowu było, tak dalece, że ſzedł z wielkim ſtrachem, pracą i uſtawicznie turbuiącemi ſię myślami, bo procz tego wſzyſtkiego niebeſpieczeńſtwa, com wyraźił, tak też było ciemno, że nie możno było widzieć gdzie nogę poſtawić. Bliſko ſrzodku tey doliny była odchłań piekielna i gdy na tym mieyscu ſtanął Chrześćianin, uyrzał a oto ogień i dym gęſty i przerażliwe wołania wychodziły z owey przepaśći, ktore tak ztrwożyli Chrześćianina, że ſtanął niby zdrętwiały, mowiąc ſam w ſobie: Ach nieſtetyſz! co tu mam począć? i

gdy
  1. Pſ. 69, v. 3.