Strona:Droga Chrześćianina Pielgrzymuiącego ku zbawiennéj Wiećznośći.pdf/109

Ta strona została skorygowana.
83
Pielgrzymuiącego ku Wiecznośći.

dotąd. Niemogąc poiąć iakim ſpoſobem mogłby on wyrzucać takie bluźnierſtwa przeciw temu, ktorego on aż dotąd tak miłował, a co naybarżiey przymnażało iego boleśći, to, że nie mogł od śiebie odpędzić tych bluźnierſtw, bo z wielkim usiłowaniem ſię ſtarał. W tak ſmętnym ſtanie ſzedł przez nie mały czas, a idąc zdało mu ſię iakby przed ſobą ſłyſzał głos człowieka mowiącego:[1] Choćbym też chodził wdolinie cienia śmierci, nie będę ſię bał złego, abowiemeś ty zemną. Chrześćianin barzo ſię ucieſzył takim odgłoſem.

Naprzod. Ponieważ ztego, co ſłyſzał, trzymał zapewnie, że Bog był znim, lubo był w tak uprzykrzonym i ſmętnym ſtanie położony; i dla czegoby (rzekł ſam w ſobie) nie byłby on zemną, lubo z przyczyny tak wielu przeſzkod, ktore mię potykały, niemogę go rozeznać.

Powtore. Ponieważ i to zważał, że ſą tu i drudzy wtey dolinie, ktorzy ſię boią Pana tak iako i on.

Potrzecie. Tą nadzieją ſię utwierdził, że gdy daley poydzie, może dośćignąć tego, ktory ſzedł przed nim, a że wnet będzie miał pomyślne towarzyſtwo.

A tak umężniwſzy ſię ſpieſznie iść począł, i gdy rozumiał, że iuż bliſko ieſt tego, ktory przed nim ſzedł, zawołał nań wielkim głoſem, lecz barzo ſię zdumiał, gdy go ow pytał, przeczżeby

ſam
  1. Job. 12, v. 22.