Strona:Droga Chrześćianina Pielgrzymuiącego ku zbawiennéj Wiećznośći.pdf/111

Ta strona została skorygowana.
85
Pielgrzymuiącego ku Wiecznośći.

dzić, tysiąc razy ſtraciłby życie ſwoje. Ale iakom rzekł: Słońce iuż było weſzło, a dla tego też mowił: Pochodnia iego oświeciła głowę moią, a w światłośći Iego poydę w poſrzod ciemnośći. A tak idąc w świetle, przyſzedł do końca tey doliny i zbliżył ſię do tego mieyſca, gdzie wiele było krwi, kośći, i popiołu oraz też wiele trupow pielgrzymſkich, gromadami narzucanych, ktorzy niegdyś przechodzili tą doliną; i gdym ſię nad tym biedził, coby to wyznaczać miało, uyrzałem trochę przed ſobą jaſkinię, w ktorey dwuch olbrzymow przedtym mieſzkało, a ci mocą okrutną ſwoią tych ludzi o śmierć przyprawili, ktorych krew, kośći i popioły walały ſię.

Chrześćianin pośrzodkiem tego wſzytkiego przeſzedł bez żadnego niebeſpieczeńſtwa, nad czymem ſię zdziwił z razu; ale potym poſtrzegłem, że ieden z tych Olbrzymow, iuż był od kilku lat umarłym. A lubo drugi ieſzcze żył, iednakże z okażyi ſamey zbytniey ſtarośći bez żadnych ſił w członkach ſwoich tak był ſłabym, że nie miał mocy ſzkodzić, ale tylko ſtał we drzwiach jaſkini ſwoiey, gdzie ſzkaradnym pozorem ſwoim ſtraſzył tylko podrożnych przechodzących gryząc paznokcie w iadowitey złośći, widząc, że więcey nie mogł wykonać rozbojow.

Chrześćianin przeſzdł tę drogę bynaymniey niewiedząc, co by miał rozumież o tym ſtarym Olbrzymie, ktorego widział u drzwi tey

jaſkini