Strona:Droga Chrześćianina Pielgrzymuiącego ku zbawiennéj Wiećznośći.pdf/115

Ta strona została skorygowana.
87
Pielgrzymuiącego ku Wiecznośći.

kaiże, poydę z tobąweſpoł. Wierny oglądał, ſię w około ſiebie niewiedząc, ktoby to był ten Chrześćianin, co go wołał, ale on nieprzeſtał wołać: poczekay, poczekay, zaraz zbliżę ſię do ciebie, niezabawię. Odpowiedział: boię ſię, czy nie mśćiciel krwi, życie moie w niebeſpieczeńſtwie. Chrześćianin uraźił ſię trochę tą odpowiedzią a tak zdobywſzy ſię na siły nie tylko dopędził Wiernego, ale też i wyśćignął i oſtatny był pierwſzym; tedy począł Chrześćianin śmiać ſię naigrawaiąc z niego, że tak uprzedził Przyiaciela ſwego, ale że w tym rażie nie uważał na ſwe nogi, iak poſtępowały, znagła upadł na źiemię niemogąc wſtać, aż przyſzedł Wierny i pomogł mu. To gdy ſię ſtało, poſzli weſpoł w dalſzą drogę w dobrey przyiażni i uſłyſzałem, że barzo potrzebnymi bawili ſię rozmowami, o tym, co im ſię przytrafiło w drodze.

Chrześćianin począł mowić w ten ſpoſob: moy ty zacny i miły bracie, Wierny, wielką mam radość ztąd, żem ſię zſzedł z tobą, i że za łaſką Bożą iako dobrzy towarzyſze będziemy mogli weſpoł odprawować drogę tę tak wdzięczną.

Wierny: Rozumiałem, moy miły przyiacielu, że będę miał ſzczęśćie towarzyſtwa twego, zaraz iakom wyſzedł z miaſta naſzego, aleć ty był iuż daleko uſzedł przedemną, a tak muſiałem ſam ieden tę drogę deptać.

Chrze-


7