Chrześćianin. Iak długoś ſię ieſzcze bawił w naſzym mieyſcu po moim odeyśćiu?
Wierny. Tylem ſię bawił, ilem śmiał; bo zaraz po twoim odeyśćiu przyſzła ta wieść, że miaſto naſze w krotkim czaſie miało być w proch obrocone ogniem i ſiarką z nieba.
Chrześćianin. Ta wiadomość, czy też doſzła naſzych ſąſiad?
Wierny. Zaiſte doſzła pewnie, ni o czym innym nie było ſłychać, przez wſzyſtek czas, tylko o tym.
Chrześćianin. A pewna to? A nie było przecie żadnego takiego, ktoryby chciał uſilnie uyść przed tym niebeſpieczeńſtwem?
Wierny. W prawdzie iakom rzekł, ſiła o tym mowiono, ale nierozumiem, żeby temu uwierzyli i przekonani byli, w naypoważnieyſzych albowiem ſwoich zabawach, częſto ſię naśmiewali zciebie i z drogi twoiey lekkomyślney (tak nazywali twoie pielgrzymowanie), ale moim zdaniem i wierzyłem zawſze i dotąd wierzę, że miaſto naſze weźmie ſwoy konieć przez ogień i ſiarkę, a dla tegoż wyſtąpiłem zniego:
Chrześćianin. Nieſłyſzałeś tam o ſąſiedzie naſzym łatwym?
Wierny. Słyſzałem, Chrześćianie, że ſzedł z tobą aż do błota nieufnośći, gdzie niektorzy twierdzili, że był wpadł, ale ſię niechciał do tego przyznać, iednakże ia o tym niewątpiłem, ponieważ i znaki błota na nim byli.