Strona:Droga Chrześćianina Pielgrzymuiącego ku zbawiennéj Wiećznośći.pdf/118

Ta strona została skorygowana.
90
Droga Chrześćianina,

przypowieśći.[1] Pies wrocił ſię do zwracania ſwego, a ſwinia umyta do walania ſię w błocie.

Wierny: Tego ſię też i obawiam ale, coż czynić, kiedy ſię tak komu podoba?

Chrześćianin: A dla tegoż, moy ſąsiedzie Wierny, daymy mu pokoy, a mowmy o rzeczach, ktore do nas ſamych należą, nauczże mię, proſzę cię, coż ſię też tobie przytrafiło na tey drodze, bo niewątpię, żeć ſię musiały wielkie rzeczy przydawać, inaczey byłby to wielki cud.

Wierny: Iam uſzedł błota nieufnośći, gdzie iak zrozumiewam, żeś ty był wpadł. Iam przyſzedł barzo ſzczęśliwie i bez żadnego niebeſpieczeńſtwa do bramy ciaſney, tylko ſpotkał oſobę iedną, ktora ſię nazywała Roſkoſz, ktora według wſzyſtkich okolicznośći, mogłaby mi wiele złego uczynić.

Chrześćianin: Iak wielkie ſzczęśćie twoie, żeś niewpadł w iey sieci.[2] Iozef niegdyś był od niey potężnie nagabany, ale i on uſzedł iako i ty; proſzę cię iakim ſpoſobem z tobą poſtąpiła?

Wierny: Łatwo możeſz zrozumieć, abowiem wieſz, iako ona umie przypochlebić łagodnie, potężnie nalegała na mię, abym ſię udał ku iey ſtronom, obiecując mi wſzyſtkie uciechy.

Chrześćianin: Tak to, ale ona nie mogła tobie obiecywać pokoju dobrego ſumnienia.

Wierny
  1. 2 Piotr. 2, v. 22.
  2. Gen. 30, v. 19.