Strona:Droga Chrześćianina Pielgrzymuiącego ku zbawiennéj Wiećznośći.pdf/119

Ta strona została skorygowana.
91
Pielgrzymuiącego ku Wiecznośći.

Wierny: Iuż to iaſno, że ia przez to rozumiem uciechy i roſkoſzy cieleſne i ſkażone.

Chrześćianin: Niech będzie Bog błogoſławiony, żeś ſię z tamtąd wyrwał[1], bo na kogo ſię Pan gniewa, wpadnie tam.

Wierny: To prawda, ale ieſzcze nie wiem, czy ieſtem doſkonale od tego uwolnionym.

Chrześćianin: Ia śmiem ſię upewniać, żeś ty nie wykonał poządliwośći ſwoje.

Wierny: Strzegłem ſię barzo, abym ſię niezplugawił, bom przypomniał dawne piſmo, ktorem niegdyś czytał, to iest:[2] A chod iey do piekła prowadzi. A dla tego.[3] Uczyniłem przymierze z oczyma ſwojemi, obawiając ſię, abym niebył przywabionym pociągaiącym iey wzrokiem, w czym ona naśmiała ſię zemnie, a iam poſzedł w ſwą drogę.

Chrześćianin: A niemiałześ inſzego pokuſzenia na twoim gośćincu?

Wierny: Gdym przyſzedł do gory trudnośći, natrafiłem tam Starca zgrzybiałego, ktory mię pytał, co bym zacz był i dokąd idę? rzekłem mu, żem był pielgrzymem i żem ſzedł do Miaſta Niebieſkiego. Tedy mi rzekł ten Starzec: zdaſz mi ſię być dobry człowiek, ieżeli chceſz zemną umowić i do mnie przyſtać, dam ci dobrą zapłatę. I powiedział mi, że ſię nazywa: Pierwſzy Adam i że

mi
  1. Prov. 22, v. 14.
  2. Przyp. 5, v. 5.
  3. Job. 31, v. 1,