Strona:Droga Chrześćianina Pielgrzymuiącego ku zbawiennéj Wiećznośći.pdf/122

Ta strona została skorygowana.
94
Droga Chrześćianina,

trochę przyſzedſzy do ſiebie, pytałem go, przeczżeby mię bił? odpowiedział, że to z tey przyczyny, ponieważ miałem taiemną ſkłonność do ſtarego Adama, a wnet mię powtore uderzył w pierśi, tak żem znowu updał na źiemię i rozciągniony leżałem u nog iego; iako gdybym iuż był cale umarłym; lecz znowu przyſzedſzy do sił i otrzeżwiwſzy ſię zawołałem: Miey cokolwiek miłosierdzia nademną; odpowiedział: Ia nie wiem, co to ieſt miłosierdzie. A tedy mię znowu rzucił na ziemię i pewnieby mię pokonał, gdyby iakaś oſoba nie była przypadła, i nie rzekła, aby mię zaniechał.

Chrześćianin: Ktoto tedy był taki?

Wierny: Nieznałem go z pierwſzego weyrzenia, ale poſtrzegłem, że miał dziury w rękach ſwoich i w boku, a ztąd ſię dorozumiałem, że to był Pan Naſz, a tak ſtanąłem na wierzchu gory.

Chrześćianin: Ten człowiek, co ſię na cię tak targnął i tłukł był Moyżeſz, nikomu nie folguie, i niewie, co to ieſt pokazać politowanie nad tymi, ktorzy gwałcą zakon iego.

Wierny: Barzo to dobrze wiem, bo to nie pierwſzy raz, co to mię traktował: podobnie też razu iednego przyſzedł do mnie do domu, na ten czas, kiedym ſobie w nim ſpokoynie siedział grożąc mi, że go ſpali woczach moich, ieślibym w nim zoſtał ieſzcze na mały czas.

Chrześćianin: Nie widziałeś w bok tey go-

ry