Strona:Droga Chrześćianina Pielgrzymuiącego ku zbawiennéj Wiećznośći.pdf/179

Ta strona została skorygowana.
151
Pielgrzymuiącego ku Wiecznośći.

ſię bliſko zbliżyli, źiemia zapadała, pod nogami ich bo barzo tam zdradliwe mieyſce, i ledwo co tam niezginęli mizernie. Niektorzy w niey zoſtali tam zawarci niemogąc ſię dobyć przez całe ſwoie życie. Tedym też uyrzał na prawey ſtronie trocha wyżey za tą miną człowieka nazwanego Demas, ktory na pozor zdał ſię być człowiekiem zacnego urodzenia, a ten wołał na przechodzących, aby na tę gorę iść chcieli, żeby przecie przypatrzyli ſię temu mieyſcu. Holla! Holla! zawołał na Chrześćianina i Ufaiącego: chodzcie tu! ſam pokazę wam takie rzeczy, ktore was ukontentuią.

Chrześćianin: Co to ſą za rzeczy takie, aby były godne tego, żebysmy z drogi nasſzey zſtąpili?

Demas: Są tu gory złote i gwerkowie, ktorzy koło tego robią, ieśli chcecie tedy poyſć, możecie ſię tu zbogacić, bez wielkiey pracy.

Ufaiący: Słyſzże, przyiacielu moy Chrześćianinie, podzmy tam trocha obaczmy.

Chrześćianin: Nieuczynie tego bynaymniey, ſiłam ſłyſzał o tym mieyſcu. Powiadaią, że wielu tu ich ſzyię połamali, a do tego bogactwa ſą ſidłem tym, ktorzy ie nabywaią i przeſzkodą odprawuiącym drogę.

Chrześćianin zawołał na Demaſa: Anie ieſtże to iakie niebeſpieczne mieyſce, i czy nie odwrociło niektorych pielgrzymow z drogi?

Demas:


11