Strona:Droga Chrześćianina Pielgrzymuiącego ku zbawiennéj Wiećznośći.pdf/188

Ta strona została skorygowana.
160
Droga Chrześćianina,

hałas wpadaiącego; lecz im ſtrach tym więkſzy był, gdy głosno wołaiąc pytali, coby to było, nic innego wodpowiedzi nieusłyſzeli, tylko żałosne wzdychanie dokonywaiącego, i na tych miaſt deſzcz gwałtowny, grzmot i pioruny i błiſkawice ſtraſzne wſzczęły ſię, ze wſzech ſtron. Tedy rzecze Ufaiący do ſwego towarzyſza, a coż to? gdziez my ieſtesmy, moy ty biedny przyiacielu. Na co Chrześćianin maiąc ſerce ztrwożone tak wielką boleśćią, że tak nieſzczęsliwie ſię obłąkał, niedał mu zaraz odpowiedzi, ale dość iawnie pokazywał po ſobie, że był w ſmętnych zanurzony myslach, ktore były uwiązane do ſerca tego, przez w zdychania i załoſne wyrażenia żalu, ktore z ſiebie wydawał. Ach! nieſzczęśliwy, rzekł, czemum ſię nie trzymał drogi moiey, ktoby chciał temu wierzyć, żeby ta śćieſzka nas tak odwiodła od prawey drogi.

Ufaiący: Tegom ſię zaraz z początku obawiał i myśliłem przeztrzeć ciebie diſkretnie, lubom zaiſte powinien był mowić ſpoſobem rzetelnym, alem poważał lata twoie, ponieważ ty ieſteś odemnie ſtarſzym.

Chrześćianin: Moy miły bracie, nie przykrze ſobie, wyznawam z wielką moią hanbą, żem ia ieſt przyczyną wſzyſtkiego tego nieſzczęśćia, ktore na nas przyſzło, nie mogę wyrazić boleśći tey, ktora ſię we mnie zawiera i żalu tego, ktory w ſobie czuię, żem ſię w tak wielkie wraził niebe-

ſpie-