Strona:Droga Chrześćianina Pielgrzymuiącego ku zbawiennéj Wiećznośći.pdf/189

Ta strona została skorygowana.
161
Pielgrzymuiącego ku Wiecznośći.

ſpieczeńſtwo; proſzę cię, bracie moy, przebacz mi, nieuczyniłem tego ze złey intencij [cooli].

Ufaiący: Cożto mowiſz, moy bracie? ja ci z całego ſerca mego przebaczam, tylko nie trać ſerca, mam nadzieię, że to nam będzie ku pozytkowi służyło.

Chrześćianin: Iakoż to pociecha wmoim nieſzczęśćiu, i iakie to ſzczęśćie dla mnie, że mam tak miłego i ſpoł boleiącego przyiaciela; lecz nic ſię tu niebawiąc wtym momencie wracaymy ſię nazad.

Ufaiący: Pozwol mi tedy, że poydę wprzod przed tobą, moy miły bracie.

Chrześćianin: Nie bynaymniey zpozwoleniem twoim, iam powinien wprzod iść, aby ieśliby iakie niebeſpieczeńſtwo było, iam był pierwſzy onemu na celu, ponieważ zmoiey okazij ieſteś wbłąd zaprowadzony.

Ufaiący: Nieczyn tego, proſzę cię, bo dla twoich myśli dopioro roztargnionych znowu możeſz chybić drogi. Na tych miaſt uſłyſzeli głos upominaiący, ktory im rzekł.[1] Pamiętaycie na ten gośćiniec, i na drogę, ktorąśćie chodzili, nawroćcie ſię na ſciezki waſze. A tak przed ſię wźięli wroćcić ſię nazad, lecz tak było ciemno i wody tak ſię były wzmogły, że po wiele kroć razy o mało nieprzyſzli do zginienia, i lubo całą noc z wielką pilnośćią ſzli, niemogli iednak naleść tych kładek, po ktorych przeſzli, tak

dalece,
  1. Jer. 30 v. 31.